Bogdan Steinhoff – Jak zbudował imperium w branży, o której nie chcemy myśleć?
Świat biznesu pełen jest nietuzinkowych postaci, ale niewielu potrafi połączyć tradycję z nowoczesnością w tak delikatnej dziedzinie, jak usługi pogrzebowe. Bogdan Steinhoff nie tylko odziedziczył rodzinny interes, ale przekształcił go w prężnie działające przedsiębiorstwo. Czy jego droga do sukcesu była usłana… kamiennymi nagrobkami? I co łączy go z telewizyjną „Królową Życia”? Przekonajmy się.
Czy funeralny biznes ma rodzinne DNA?
Historia Steinhoffów to gotowy scenariusz na film. Wszystko zaczęło się od Władysława Steinhoffa, ojca Bogdana, który w latach 60. założył zakład kamieniarski. Początkowo firma zajmowała się głównie tworzeniem nagrobków, ale z czasem rozszerzyła działalność o transport, hodowlę, a nawet produkcję materiałów budowlanych. To właśnie w tym środowisku dorastał Bogdan, ucząc się, że w biznesie – nawet tym związanym ze śmiercią – liczą się innowacje i elastyczność.
Kamień milowy czy trumna na kółkach? Jak Steinhoff podbił rynek
Gdy w 1988 roku Bogdan przejął firmę, postawił na specjalizację. Otwarcie biura przy tarnowskiej ulicy Nowodąbrowskiej 17a było początkiem ery nowoczesnych usług pogrzebowych. Steinhoff wprowadził do branży rozwiązania, które dziś uznajemy za standard: eleganckie trumny z nietypowych materiałów, zautomatyzowaną logistykę, a nawet usługi wsparcia psychologicznego dla rodzin. Nic dziwnego, że w 2003 roku firma zdobyła prestiżowy Certyfikat Polskiej Izby Przedsiębiorców Branży Pogrzebowej.
10 milionów w trumnie? Sekrety finansowego sukcesu
Choć temat pieniędzy w kontekście śmierci budzi kontrowersje, nie da się ukryć, że Steinhoff odniósł finansowy sukces. Jego majątek szacuje się na około 10 milionów złotych. Jak to możliwe? Postawił na dywersyfikację – od kamieniarstwa po kompleksową organizację pogrzebów. Co ciekawe, mimo otwarcia licznych filii, ostatecznie skupił się na jakości, nie ilości. „Lepiej być ekskluzywnym adresem niż sieciówką” – zdaje się mówić jego strategia.
Ojciec Królowej Życia – rodzinna układanka z marmurowym tłem
Gdy media zaczęły interesować się Julią Steinhoff (znaną jako Julia von Stein), światło reflektorów padło też na Bogdana. Relacja z córką, gwiazdą programu „Królowe Życia”, nie zawsze była idealna. Plotki o konfliktach? Steinhoff woli mówić o „dynamicznej ewolucji więzi”. Dziś podkreśla, że rodzina to jego kamień węgielny – i nie jest to tylko metafora z branżowego słownika.
60 lat i nie ustępuje pola – czy funeralny rynek ma wiek emerytalny?
Mimo przekroczenia 60. roku życia, Steinhoff wciąż zarządza firmą z zapałem nastolatka. Jego sekret? Ciągłe modernizacje: od ekologicznych rozwiązań w kamieniarstwie po cyfrowe narzędzia dla klientów. „Śmierć się nie zmienia, ale oczekiwania żywych – tak” – mówi, wprowadzając kolejne innowacje. Czy to oznacza, że w pogrzebowej branży wiek to tylko… liczby na nagrobku?
Steinhoff vs Steinhof – przypadkowe zbiegi nazwisk czy rodzinna zagadka?
Wielu pyta o związek Bogdana z Grupą Steinhof (pisownia przez „f”), której prezesem jest Marek Steinhof. Choć nazwa brzmi podobnie, firma zajmuje się logistyką i nieruchomościami. Sam Bogdan żartuje: „Gdybym miał złotówkę za każde pytanie o tę spółkę, mój majątek byłby dwa razy większy”. Jedno jest pewne – w świecie biznesu nawet podobieństwo nazwisk może stać się… żyłą złota.
Historia Bogdana Steinhoffa pokazuje, że nawet w tak tradycyjnej dziedzinie jak branża funeralna, można zapisać się na „pomnikowej” liście sukcesów. I choć jego firma organizuje ostatnie pożegnania, sam przedsiębiorca nie zamierza jeszcze żegnać się z rynkiem. Jak mawia: „W tym zawodzie zawsze trzeba być o krok przed… nieuchronnym”