Znane osoby

Iwona Łaszczok – tajemnicza żona Jacka Stachurskiego i strażniczka rodzinnego ogniska

W świecie show-biznesu, gdzie związki często gasną szybciej niż flesze aparatów, historia Iwony Łaszczok i Jacka Stachurskiego zdaje się być wyjęta z romantycznego filmu. Choć ona sama pozostaje w cieniu, jej rola w życiu artysty jest niczym niewidzialna nić, spinająca karierę i prywatność w harmonijną całość. Jak to się stało, że kobieta unikająca rozgłosu stała się fundamentem jednego z najtrwalszych małżeństw w polskiej muzyce?

Jak przypadkowe spotkanie w świecie muzyki przerodziło się w trwały związek?

Rok 1994. Młody Jacek Stachursky, wówczas jeszcze nie gwiazda, tylko początkujący artysta, wysyła swój singiel "Taki jestem" do firmy fonograficznej. Za biurkiem siedzi Iwona Łaszczok – kobieta, która nie przypuszcza, że ta płyta zmieni nie tylko karierę Jacka, ale i jej życie. Pierwsze spotkanie pary przypomina scenariusz romantycznej komedii: on – ambitny wokalist, ona – pracowniczka branży muzycznej. Iskra przeskoczyła natychmiast. Kilka miesięcy później… ślub. Szybko? W ich przypadku – wystarczająco, by stworzyć związek, który dziś liczy ponad 30 lat.

Czy życie z gwiazdą rocka musi oznaczać chaos?

Gdy Jacek podbijał listy przebojów hitem "Typ niepokorny", Iwona budowała zupełnie inną opowieść – tę o codziennym stabilnym życiu. Para, wbrew show-biznesowym schematom, od początku postawiła na prywatność. Zamieszkali w Czechowicach-Dziedzicach, z dala od warszawskiego zgiełku. Ona – zarządzająca domem, on – artysta rozdarty między sceną a rodzinnym zaciszem. "Iwona radzi sobie ze wszystkim sama: pranie, gotowanie, nawet moje kaprysy" – żartował Stachursky w wywiadach. Czy to modelowy podział ról? W ich przypadku – po prostu działa.

Dlaczego syn rockmana wybrał produkcję muzyczną zamiast buntu?

Jacek Junior, urodzony w 1995 roku, mógłby być żywym przykładem "dziedziczenia" artystycznych genów. Jednak zamiast iść w ślady ojca jako frontman, wybrał rolę producenta muzycznego. To nie przypadek – wychowany przez Iwonę, która zawsze stawiała na równowagę między pasją a praktycznością, znalazł złoty środek. "Mama nauczyła mnie, że muzyka to nie tylko blask reflektorów" – zdradził w jednym z nielicznych wywiadów. Czyżby więc Iwona stała się nieformalną menedżerką rodzinnego talentu?

Co kryje się za kurtyną medialnej niewidzialności?

Ostatnie publiczne zdjęcie Iwony Łaszczok pochodzi z 2007 roku – z Festiwalu w Sopocie. Od tamtej pory media społecznościowe milczą na jej temat, brak wywiadów, brak plotek. To świadomy wybór: "Nie potrzebujemy pokazywać naszego życia, żeby czuć się spełnionymi" – deklarował Jacek. W czasach, gdy każdy chce być influencerem, Iwona stała się mistrzynią sztuki bycia offline. Jej niewidzialność to nie brak – to rodzaj współczesnego buntu.

Czy tradycyjny model związku ma szansę w świecie Instagramowych idealizacji?

Para Łaszczok-Stachursky to żywy dowód, że w relacjach nie trzeba rewolucji. Gotowanie obiadów, sprzątanie bez pomocy gosposi, wychowywanie dziecka z dala od paparazzich – ich codzienność brzmi niemodnie, ale… działa. "Stabilizacja to nasz luksus" – mówi piosenkarz. Iwona, zamiast walczyć o równouprawnienie w mediach, po prostu rządzi królestwem domowym po swojemu. W świecie, gdzie małżeństwa rozpadają się przy pierwszym kryzysie, ich sekretem okazuje się… brak sekretu. Po prostu – są.