Staszek z Górali – Jak prosty juhas stał się symbolem radości wśród górskich szczytów?
W świecie, gdzie reality show często kreują sztuczne dramaty, Staszek z Górali – czyli Stanisław Bafia – pokazał, że prawdziwe życie potrafi być bardziej poruszające niż scenariusz pisany na zamówienie. Jego postać, znana z programu „Górale” na antenie Polsatu, stała się synonimem autentyczności i nieokiełznanego optymizmu. Mimo że mieszkał w dawnym chlewie w Piwnicznej-Zdroju, a jego codzienność upływała na wypasie owiec i dorywczych pracach, potrafił zarazić widzów szczerym uśmiechem. Co sprawiło, że ten skromny góral zyskał status telewizyjnej legendy? I dlaczego jego śmierć w 2023 roku wywołała lawinę wspomnień nawet wśród tych, którzy nigdy nie postawili stopy w górach?
Czy chlew może stać się domem marzeń?
Historia Staszka to gotowy scenariusz na film o paradoksach życia. Mężczyzna przez lata mieszkał w… przebudowanym chlewie. Nie z własnej woli – jak tłumaczyli twórcy programu – ale z konieczności. Warunki sanitarne zmusiły go do przeniesienia zwierząt, a opustoszałą przestrzeń zaadaptował na własne potrzeby. Nie przeszkadzało mu to jednak nazywać tego miejsca „swoim królestwem”. W końcu – jak mawiał – „człowiek nie domem się chwali, tylko sercem”. Jego „królestwo” stało się symbolem walki o normalność w nienormalnych warunkach. Pracując jako juhas, opiekując się stadem 500 owiec, a później utrzymując się z dorywczych zajęć, Staszek udowodnił, że prawdziwe bogactwo mierzy się ilością śmiechu, a nie zerami na koncie.
Dlaczego śmierć Staszka wstrząsnęła widzami bardziej niż finały reality show?
Gdy 24 września 2023 roku na profilu Polsat Play na Facebooku pojawiła się informacja o jego śmierci, komentarze przypominały pożegnanie bliskiego przyjaciela. „Odszedł ktoś, kto uczył nas, czym jest prawdziwe życie” – pisali wzruszeni fani. Ironia? W kraju, gdzie rozrywką są wystawne wesela celebrytów, to prosty góral bez instagramowego konta zebrał najszczersze hołdy. Afera wieku? Okazało się, że większość widzów była przekonana, iż ma około 70 lat – tymczasem Staszek zmarł w wieku 58 lat. Ta rozbieżność tylko podkreśliła, jak bardzo jego trudne życie postarzało go w oczach innych.
Co sprawiło, że prosty góral podbił serca milionów?
Odpowiedź brzmi: brak próby podbicia czegokolwiek. W przeciwieństwie do uczestników show, którzy walczą o uwagę kamer, Staszek po prostu… żył. Jego radość z otrzymanej w prezencie kurtki czy dumna mina, gdy opowiadał o pasterskich tradycjach, były jak antidotum na przesyconą efektami specjalnymi telewizję. Widzowie sami organizowali zbiórki, by poprawić jego warunki – nie dlatego, że produkcja tego chciała, ale ponieważ autentyczność tego człowieka wywołała prawdziwe poruszenie. Czy w erze influencerów to właśnie brak „influence'u” stał się jego największą siłą?
Czy Staszek zostanie ikoną popkultury, czy odejdzie w zapomnienie jak zeszłoroczne sianko?
Choć program „Górale” nadal jest emitowany, wielu fanów uważa, że „zabrał ze sobą jego duszę”. Jego legenda jednak rośnie. Stał się symbolem czegoś większego niż reality TV – walki o godność wbrew okolicznościom. W szkołach organizowane są pogadanki o jego postawie, a cytaty w rodzaju „ja się nie martwię, bo po co” trafiły do internetowych memów. Paradoksalnie, śmierć utrwaliła jego mit – jak Janosika współczesnych czasów, który zamiast grabić bogatych, rozdawał emocjonalne bogactwo. Czy doczeka się pomnika? Raczej nie. Ale w górach, gdzie echo niesie wspomnienia, pewnie długo jeszcze ktoś powie: „Widziałeś? Tam Staszek owce pasał”. I to może być najlepsze epitafium.